Po przyjeździe do Algierii można doznać zawrotu głowy: bagietka 10 dinarów! Litr benzyny 20 dinarów! Drożdżówki 10 dinarów! Ale tu wszystko tanie, istny raj na ziemi! Wystarczy jednak pomieszkać trochę dłużej, żeby radykalnie zmienić zdanie na temat cen w Algierii.

Przede wszystkim Algieria prawie nic nie produkuje i ogromna większość towarów pochodzi z importu. Tak więc do cen produktów, które znamy z Europy trzeba dorzucić koszty transportu oraz marże dla sprzedawców. Sytuację konsumentów ratuje niewątpliwie ogromna szara strefa i fakt, że wielu sprzedawców nie rejestruje swojej działalności - ani tym bardziej tego co sprzedaje. Gdyby władze chciały np. wprowadzić obowiązkowe kasy fiskalne, podejrzewam, że ludzi nie byłoby stać na wiele towarów. Sprowadzanie towarów odbywa się najczęściej nieformalnymi kanałami, dostawy są niefakturowane… Podobno to właśnie dlatego Carrefour poniósł w Algierii efektowną klęskę i po kilku latach zdecydował się na zwinięcie działalność: nie umieli zaakceptować tutejszych reguł, chcieli wszystko prowadzić legalnie i w efekcie nie tylko mało kto chciał z nimi współpracować, ale i oferowane przez nich produkty były droższ niż gdzie indziej!

Ceny mięsa są porównywalne do tych w Polsce a ceny owoców i warzyw nawet wyższe – a przecież średnia pensja Algierczyka jest niemal dwukrotnie niższa niż u nas. Nie mówię już o kosmetykach czy sprzęcie AGD – ze względu na konieczność importu te produkty są odpowiednio droższe. Jakkolwiek Algierczycy powoli chyba poszli do rozum do głowy i przestali ściągać towary wyłącznie z Francji, Hiszpanii czy Włoszech. Chodzenie po algierskich sklepach potrafi być czasem bardzo przyjemne: można się w nich natknąć np. na szampony czy mydła, które na etykiecie mają informacje wyłącznie w języku… polskim. No dobra, wiem, że Nivea nie jest polską firmą, ale zawsze to miły akcent w tak odległym kraju jak Algieria.

Wracając jednak do cen. Wielu Algierczyków nie stać np. na codzienne kupowanie mięsa. Dla wielu z nich posiłek podczas lunchu składa się z bagietki, oliwy z oliwek, do którego dorzucą czasem pomidora (jak jest sezon) lub zsiadłe mleko. Trwający właśnie ramadan jest nie lada wyzwaniem dla budżetów wielu gospodarstw domowych. Po pierwsze, codziennie wieczorem przez 30 dni należy przygotować wystawną kolację. Po drugie wiele osób decyduje się na wyremontowanie mieszkania przed świętym miesiącem. Do tego dochodzi tradycja obdarowywania prezentami dziećmi. Wiele osób, podobnie zresztą, jak w Polsce przed świętam Bożego Narodzenia, kupuje do domu różne sprzęty. Tyle że wydatki około-ramadanowe znosi się tutaj z uśmiechem na ustach – nawet jeśli ktoś czasem pozłorzeczy na lokalnych sprzedawców, którzy w czasie świętego miesiąca podnoszą z premedytacją ceny żywności.

Autor: AL

http://algierski.blog.pl/

Ta strona internetowa używa plików cookies. Więcej na temat cookies dowiesz się z Polityki cookies. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia dotyczące cookies w przeglądarce internetowej. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczone w twoim urządzeniu końcowym.