Wszystko zaczyna się od stwierdzenia: A może by tak…. I to zawsze w mało odpowiednim momencie. Najlepiej z zaskoczenia w trakcie obiadu miedzy ziemniaczkiem a marchewką lub wieczorkiem przy już niepracującym mózgu. W takich sytuacjach czuje jak zaczynają stawać mi włosy dęba i ta część głowy która uznała ze może się wyluzować z wielkim buntem, trzeszczeniem, stękaniem wchodzi na wyższe obroty.

Siadamy z notesami, dyskutujemy. Jak, kiedy i ogólnie po co robić kolejny rejs lub regaty.

Po ustaleniu że żeglarze rdzewieją na lądzie i na wodę to absolutnie musowo trzeba się udać, żonie dać chwilę oddechu do siebie, rozpoczynamy ustalenia dotyczące konkretnych działań. Kto byłby zainteresowany sponsoringiem wydarzenia, patronów medialnych no i oczywiście najważniejsze czyli szczegóły techniczne: przygotowanie jachtu, zakup dodatkowego sprzętu, żywności, odzieży etc.

Gutek skupia się nad strona przede wszystkim nad stroną techniczną każdego przedsięwzięcia. A przede mną nieprzespane noce z nosem w komputerze i pisanie budżetów, ofert i biznesplanów. Tak się kręci przez kilka miesięcy czasem nawet więcej niż pół roku. Spotkania, poprawki znów spotkania. Wbijanie się w „normalne” rzeczy, szpilki i spotkania, spotkania, spotkania.

Część z partnerami medialnymi jest najprostszą sprawą.

Jest finansowanie, jest patron medialny czas zacząć upiększać jacht. Dźwigi bo jacht musi wylądować na brzegu, rozebranie do zera. Po kolei każda część jest sprawdzana, naprawiana, wzmacniana. Po średnio miesięcznym liftingu brzegowym zespól techniczny zaczyna składać puzzle. Stadko śrubek, wkrętaczek, zakrętaczek, podkładek wszystko różnej maści, wielkości i rodzaju. W domu oczywiście nie lepiej. Komputery nawigacyjne, apteczki, seksi ciuszki żeglarskie. Nie wspomnę o pokaźnych kartonach z liofilizowana żywnością na calusieńka wyprawę. Wtedy zaczynam być na etapie: NIECH JUŻ PŁYNIE!!!!. Slalomy między wszystkimi niezbędnymi rzeczami, szukanie miejsca na stole między komputerami, kamerami, aparatami etc.

Nadchodzi wielki i szczęśliwy moment dla obu stron czyli wypłyniecie. Odcumowują, machają i popłynęli. Teraz wszystko w rękach Gutka i sile łódki.

Wracam do domu i od progu ciężko wzdycham. Przede mną kilka dni odgruzowywania chaty….

Przygotowanie do rejsu jest znacznie prostsze. Sami sobie ustalamy okres przygotowań, nie gonią nas terminy narzucone przez organizatorów  regat. Stanowczo większy luz.

Jutro Gutek wypływa w swój samotny rejs dookoła świata. Do przylądka Good Hope będzie spokojnie,  o ile spokojnie może być na oceanie.  Później ocean południowy, najcięższy i owiany złą sława przylądek Horn. Ciężko opisać warunki tam panujące zimno, mokro, wietrznie  i kompletnie nie dla ludzi.

Przed nami jakieś 120-130 dni nerwówki. 

Ta strona internetowa używa plików cookies. Więcej na temat cookies dowiesz się z Polityki cookies. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia dotyczące cookies w przeglądarce internetowej. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczone w twoim urządzeniu końcowym.