Rodzinny wyjazd na Zakaukazie. W Azerbejdżanie do którego dotarliśmy samolotem z Gruzji postanowiliśmy zwiedzić okolice Baku wynajętym samochodem. Na hotelowym parkingu bez trudu dogadałem się z kierowcą taksówki na całodzienną wyprawę.

Znajomość rosyjskiego obniża cenę o jakieś 10%, bo znaleźć znającego angielski lokalsa nie jest łatwo. A kierowca to jednocześnie opiekun i przewodnik, więc porozumienie jest istotną sprawą.

Ruszyliśmy na południe i zaczęliśmy od zwiedzenia petroglifow i rysunków naskalnych w górach, które stanowiły kiedyś brzeg Morza Kaspijskiego. Pokazywał je i objaśniał miejscowy przewodnik. Na koniec poszliśmy napić się coli i chwilę porozmawiać. Gdy dowiedział się że jedziemy taksówką zwiedzić wulkany błotne, zaproponował że za kilka dolarów może nam pokazać drogę, bo jest słabo oznakowana i trudno trafić.

 

Przekazaliśmy tą propozycję kierowcy. Tu wyszła na jaw specjalna cecha jego charakteru.

Przewodnik to może się nauczyć szukać kutasa w swoich spodniach! – ryknął kierowca – A nie mnie uczyć jak znaleźć drogę.

Ja znajdę drogę bez niczyjej pomocy. Powiedziałem że Was zawiozę i tak będzie!

Stuliliśmy uszy po sobie i bez dyskusji zajęliśmy miejsca w pojeździe.

Rzeczywiście droga po stepie była wyjechaną, nieoznakowaną koleiną, ale nasza taksówka posuwała się pewnie. Aż do góry, na którą trzeba było wspiąć się długim stromym podjazdem. W połowie, silnik okazał się za słaby i stanęliśmy. Po kilku próbach kierowca wycofał pojazd do podnóża góry.

– Może wysiądziemy i podejdziemy pieszo, a Pan podjedzie? – zaproponowałem. Odwrócił się do nas i zmierzył złym spojrzeniem.

– Nikt nie wysiądzie! Trzymać się!

Zamilkliśmy. Wycofał 100 metrów, po czym ruszył po wertepach z wyciem silnika.

Wykonał szarżę w tumanach kurzu z pasażerami uczepionymi ścian pojazdu. Dał radę. Baliśmy się odezwać.

Po chwili dotarliśmy do wulkanów błotnych. Są rewelacyjne. Małe, jakby wulkany w miniaturze, kopce z kraterami pełnymi zimnej, półpłynnej mazi. Co chwilę, ze śmiesznym plum uchodzą z niej pęcherze gazu. Azer wziął kij i wywiercił kanał w brzegu krateru. Błoto spłynęło z krateru tworząc malowniczą rzekę.

Zupełnie jak lawa na Hawajach. Tyle że zimna. Słynne wieczne ognie – występujące w wielu miejscach w okolicach Baku

Czytaj więcej na jechacniejechac.pl.

Ta strona internetowa używa plików cookies. Więcej na temat cookies dowiesz się z Polityki cookies. W każdej chwili możesz zmienić swoje ustawienia dotyczące cookies w przeglądarce internetowej. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczone w twoim urządzeniu końcowym.